Poznajcie Viktora | Queerowy wywiad

Osoba, z którą tym razem miałam zaszczyt przeprowadzić wywiad, jest absolutnie wspaniała. Viktor jest nie tylko kochanym człowiekiem, lecz także uzdolnionym artystą. W social mediach znany jest jako Kociepierogi. Rysuje, pisze, a także kocha pewien serial o gejowych piratach.

Mam nadzieję, że każdy, kto jeszcze nie zna Viktora, przed lub po tym wywiadzie zajrzy na jego Instagrama. Tworzone przez niego rysunki są przepiękne i zasługują na ogrom miłości.

Tymczasem, zapraszam!

Ja: Na początku powiedz mi, jak się nazywasz i jakich zaimków używasz.

Viktor: Hej, jestem Viktor i używam zaimków on/jego.

Ja: Uwielbiam imię, które wybrałeś. Czy stoi za tym jakaś historia? Dlaczego akurat takie?

Viktor: To odrobinę żenujące dla mnie, ale wybrałem to imię przez fikcyjną postać, a mianowicie Viktora z serialu Arcane. Pamiętam, że krótko po coming outcie do rodziny, zrobiłem całą listę imion dla siebie które rozważałem. Żadne jednak nie miało tego "czegoś". Akurat wyszło Arcane na Netflixie i jako fan gry League of Legends, byłem nim całkowicie zachwycony; w tym, zachwycony postacią Viktora. Jako niepełnosprawna osoba, której przydarzyło się dość wiele złego w życiu, poczułem specjalną więź z jego postacią. Zwłaszcza w tamtym szczególnie trudnym momencie w życiu. Stąd imię Viktor. Po znalezieniu go, od razu poczułem, że to jestem ja.

Ja: Jak to się stało, że odkryłeś swoją tożsamość?

Viktor: To był właściwie bardzo długi proces, który ciągnął się przez lata. Już w dzieciństwie, miałem dziwną relację z płcią i poczuciem przynależności do jakiejkolwiek grupy społecznej; czy to chłopców czy dziewczynek. Powiedziałbym, że jako dziecko czułem się apłciowy. Miałem jednak zdecydowanie szczególną fascynację męskimi postaciami w fikcji; zwłaszcza takimi, które nie wpisywały się w ramy oczekiwań społeczeństwa, np mężczyznami, którzy nie bali się używać makijażu, czy długowłosymi męskimi postaciami z filmów Władcy Pierścieni, o wyjątkowo delikatnym usposobieniu. Zamiast zapatrywać się na starszą siostrę, czy mamę, od zawsze chciałem być jak mój starszy brat.

W wieku nastoletnim nastąpiło dojrzewanie i ogromna dysforia związana z moim niewłaściwie zmieniającym się ciałem. Zacząłem zamykać się w sobie i ukrywać. 

Moi rówieśnicy naokoło mnie zaczynali odczuwać pociąg romantyczny i seksualny i interesować się (zwykle) płcią przeciwną. Ja zdecydowanie tego nie odczuwałem, jedynie trochę dezorientującą mieszankę pociągu romantyczno-platonicznego wobec niektórych chłopaków. Nie miałem jednak żadnego języka, żeby jakoś to nazwać, ani bezpiecznej przestrzeni, gdyż dorastałem w małej, katolickiej, polskiej wsi. Moi rodzice, katolicy, oboje po studiach teologicznych, od małego próbowali nam wpajać, że bycie queer to grzech.

W wieku szesnastu lat, dowiedziałem się szczegółowo o istnieniu transpłciowości oraz medycznej tranzycji, poprzez różne materiały online. Poczułem wewnątrz siebie, że to jest to, ale nie mogłem do tego dotrzeć, poprzez queerfobiczne nauczania kościoła. Mówiłem więc sobie, że "rozumiem trans ludzi, ale nie mogę sobie pozwolić na taki grzech".

Dopiero w wieku około osiemnastu lat, zacząłem bardzo ostrożnie rozważać swoją queerowość, kiedy zakochałem się w swoim najlepszym przyjacielu i wszedłem z nim w związek jakoś rok później. Było to jednak przykre doświadczenie. Szczegółowo o coming outach opowiem w innym pytaniu, ale wypróbowywałem doprawdy wiele metek, bo byłem totalnie zagubiony. Wiedziałem mniej więcej o swojej aseksualności odkąd miałem coś około 17–19 lat, tak samo o swoim queerowym pociągu romantycznym do innych.

Swoją płeć zacząłem poważniej kwestionować dopiero jakoś koło 2019 roku. Podczas pandemii zrobiłem coming out jako osoba niebinarna, tuż po tym, jak zrobiłem dokładną dekonstrukcję swojej wiary i zostałem agnostykiem. Wtedy już szybko poszło i rok później, kiedy byłem w bezpiecznej sytuacji rodzinnej i miałem w końcu ich wsparcie, wyszedłem z szafy jako trans mężczyzna. 

Pamiętam, jak miałem jeszcze kilka miesięcy ogromnego wahania, kiedy nie byłem pewien, czy taki coming out to jest TO. Obejrzałem w którymś momencie teledysk do piosenki "The Village" od Wrabel i kompletnie się na nim popłakałem, ale tak straszliwie i wtedy już wiedziałem, że nie mogę dłużej się ukrywać.

W samym procesie pomogło mi wielokrotne analizowanie swoich doświadczeń, jak i zanurzanie się w świat fikcji, gdzie mogłem bezpiecznie eksplorować swoje uczucia, doświadczenia i potrzeby; czy to poprzez książki, filmy, seriale które lubiłem, jak i sztukę i historie które sam tworzyłem.

Napisanie jednej fantasy historii o dwóch wymyślonych postaciach, pomogło mi finalnie zrozumieć, że jestem aseksualnym trans gejem.

Bardzo pomogło mi też wsparcie moich queer przyjaciół oraz rodzeństwa.

Ja: Jak się czułeś na początku, gdy zacząłeś sobie uświadamiać, że jesteś queer?

Viktor: Jeżeli chodzi o moją orientację, to byłem na początku raczej przerażony. Miotałem się w jedną i drugą stronę, to próbując się z tym zmierzyć, to dając się pochłonąć zinternalizowanej queerfobii, idącej głównie z mojej byłej wiary chrześcijańskiej. Jeżeli chodzi o moją płeć, to było bardzo podobnie, tylko temu towarzyszyło więcej takiego poczucia absolutnego braku nadzei na to, że mogę być kiedykolwiek sobą.

Ja: Dobrze, a czym w ogóle jest dla ciebie queerowość?

Viktor: Jest to po prostu nieodłączna część mnie, którą chcę wyrażać, zwłaszcza odkąd odzyskałem wolność do tego wewnątrz siebie, jak i wśród mojej najbliższej rodziny. Jest to też pewne moje poczucie przynależności w tym świecie. Od zawsze zmagałem się z okropnym wyalienowaniem w naszym społeczeństwem i coming out jako queer dał mi społeczność, jak i sposób na nawiązywanie nici porozumienia z innymi ludźmi. Nie jestem już sam, nie czuję się tak bardzo obcy wśród ludzi. Wiem kim jestem i jak kocham.

Ja: Co lubisz, a czego nie, w swojej queerowości?

Viktor: Powiedziałbym, że kocham swój aseksualizm. Jest to bardzo spokojne dla mnie doświadczenie. Potrafię sam o siebie zadbać i nie gubię się w silnych uczuciach czy potrzebach idących od pociągu seksualnego, bo go zwyczajnie nie mam. Lubię to podsumowywać mówiąc, że "ja po prostu czilluję". Bywało, że nie lubiłem swojego pociągu romantycznego, bo przysparzał mi wiele ogromnego emocjonalnego bólu przy każdym odrzuceniu. Na dzień dzisiejszy, w końcu akceptuję swoją demiromantyczność.

Z byciem transpłciową osobą, która jest jednocześnie queerpłciowa (i wyraża się w różne sposoby) bywa bardzo różnie. Nie jest łatwym w naszym świecie być trans. Nie jest łatwo być nonkonformistycznym płciowo, kiedy nasze społeczeństwo wciska nas w tak ciasne, niekomfortowe i często krzywdzące nas ramy.

Czasem kocham być queerpłciowym trans mężczyzną, a czasem nienawidzę, kiedy mam już wszystkiego dość; kiedy strach, ból i brak nadziei za bardzo mną zawładną.

Ja: Czy dla ciebie bycie queer jest trudne?

Viktor: Tak jak wspominałem, jest mi trudno być queerpłciowym trans mężczyzną w naszym społeczeństwie. Najbliższą rodzinę i przyjaciół mam wspierających, za co jestem ogromnie wdzięczny. Ale siłowanie się z systemem bywa wykańczające, tak samo z konceptami jak toksyczna męskość. Nie jestem w stanie walczyć za innych takich jak ja, bo ledwo walczę o siebie. Czasem się boję, że wpadnę z powrotem w depresję, czekając na to, aż będzie mnie stać na operację klatki piersiowej czy legalną zmianę imienia, dokumentów. Czas leci, a dysforia się pogarsza.

Bycie queer bywa bardzo trudne w naszym systemie, ale bardzo łatwe z odpowiednimi, zaufanymi osobami.

Ja: Jesteś aseksualny, ale co to właściwie dla ciebie oznacza?

Viktor: Oznacza to, że nie doświadczam pociągu seksualnego do innych, czego oczywiście nie należy mylić z brakiem libido. Samo moje podejście do seksu jest pozytywne, jeżeli chodzi o wolność i wybory innych ludzi. Jeżeli chodzi o mnie samego, jestem ogromnie neutralny w tych tematach, ale nie boję się otwarcie o nich mówić z zaufanymi osobami. 

Ja: Jesteś w związku z osobą aseksualną. Czy możesz opowiedzieć o tym, jak wygląda taka relacja?

Viktor: Jestem w teraźniejszym związku dopiero około pięciu miesięcy, ale przyjaźnimy się jakoś sześć lat.

Mój związek z moim najlepszym przyjacielem (ono/ich) nazywamy queerplatoniczną relacją, ze względu na to, że nie wpisuje się dokładnie w ramy typowych romantyczno-seksualnych relacji. Granice u nas są o wiele bardziej rozmyte. Ja jestem aseksualny demiromantyczny, ono aroace (aseksualne aromantyczne) i nie ma problemu z romansem w naszej relacji. Mimo, że tylko ja doświadczam pociągu romantycznego, oboje kochamy się tak samo mocno. To my ustalamy, czym jest nasza relacja i jakiego rodzaju bliskość chcemy sobie okazywać, nie definiując jej żadnymi metkami. Po prostu robimy to co nam się podoba i z czym nam obojgu komfortowo. Nie ma żadnego nacisku na romantyczną czy seksualną intymność, więc jest ogrom wolności, spokoju i zaufania, jak i miejsca na ewentualne eksplorowanie różnych rzeczy. Uwielbiam związki z aseksualnymi osobami właśnie za tą wolność. 

Nasz związek mógłbym podsumować jako bardzo bliską przyjaźń z queerowymi dodatkami (razem z typową dla większości monogamicznych związków lojalnością wobec siebie). Przyznam z niemałym zażenowaniem, że prywatnie jesteśmy bardzo cheesy i przesłodzeni, ale tak nam dobrze.

Ja: Jak wyglądał twój coming out?

Viktor: Miałem ich wiele. Mój pierwszy coming out do rodziny jako aseksualna osoba o queerowym pociągu do innych nie poszedł najlepiej. Zostałem do niego niestety zmuszony. Tuż przed miałem dwugodzinny atak paniki. Sam coming out był bardzo niezręczny i niekomfortowy. Mój ojciec nie powiedział nic, kiedy dowiedział się, że byłem w związku z najlepszym przyjacielem (wtedy, wyglądaliśmy im na dwie "dziewczyny"). Moja mama miała typowo katolickie podejście typu "wszystko jest okej póki nie grzeszysz, ale nie zgrzeszysz, bo jesteś aseksualny, więc jest w porządku". Taka trochę słaba akceptacja, czego ona sama wtedy nie rozumiała. Jej podejście bardzo się zmieniło w ciągu ostatnich lat i na dzień dzisiejszy jest zupełnie wspierająca.

Dzięki temu mogłem zrobić swój trans coming out do niej w 2021 roku. Przygotowywałem się do niego chyba z tydzień, już po rozmowie z rodzeństwem i przyjacielem. Jeszcze trochę wcześniej eksplorowałem ten temat ze swoją terapeutką i uczyłem się używać męskich zaimków na codzień.

Pamiętam, że byłem tak bardzo przestraszony i pełen braku nadziei, że nie mogłem pozbyć się okropnych mdłości przez chyba dwa tygodnie, kiedy zrozumiałem kim jestem. Myślałem, że nie ma miejsca w tym świecie na mężczyznę jak ja; miękkiego, emocjonalnego, czasem zbyt wrażliwego. Myślałem, że to się nigdy nie uda i nigdy nie będę sobą. Na szczęście udało mi się zwlaczyć te złe myśli i przezwyciężyć niesamowicie ciężkie uczucia. 

Mama przyjęła mój coming out bardzo dobrze i to była największa ulga, bo miałem całkowite wsparcie najbliższych, bez czego bym sobie nie poradził.

Miesiąc później, po prostu zrobiłem publiczny coming out na moim art instagramie i również spotkałem się z wzruszająco ogromnym wsparciem.


Ja: Czy na co dzień spotykasz się z queerfobią? Jak sobie z nią radzisz?


Viktor: Nie za dużo na szczęście, ale też faktem jest, że jako autystyczna osoba, bywa, że nie zauważam za wiele. Mieszkam jednak w małej konserwatywnej miejscowości, gdzie spotkałem się z transfobią od lekarza. Standardową procedurą w UK jest, że lekarz musi używać twojego wybranego imienia i zaimków oraz zapytać cię, czy chcesz być wrzucony na listę czekania na medyczną tranzycję. On za to wielokrotnie ignorował mnie, kiedy prosiłem o nie używanie rodzonego imienia ze względu na mój komfort i wysłał mnie do szpitala do zespołu zajmującego się zdrowiem psychicznym, żeby tam pomogli mi z moim "g-gender thing". Zwyczajnie uznał to za problem psychiczny. Musiałem zmienić przychodnię.

Tak ogólnie, poza czasem niekomfortowymi spojrzeniami obcych w miejscach publicznych, za dużo złego mnie nie spotyka na codzień.

Radzę sobie poprzez wyrażanie się w sztuce oraz szukanie wsparcia wśród bliskich, jak i queerowych społeczności. Bez tego, nie dałbym rady. Uważam jednak, że nie ma wstydu w potrzebowaniu innych. Zwłaszcza, jak jest się narażonym na wykluczenie i dyskryminację.


Ja: Czy wyrażasz w jakiś sposób swoją queerowość? Mam na myśli na przykład noszenie przypinek.

Viktor: Mam przypinki na jednej z moich jeansowych kurtek, jak to na queera przystało (z aseksualną i trans flagą). Bywało, że zdejmowałem tą trans w sytuacjach, kiedy zbytnio mnie przerastało wchodzenie z nią do publicznych toalet. Posiadam kilka swoich flag. Podczas lata, mieliśmy wywieszoną tęczową flagę na oknie przez jakiś czas. 

Głównie raczej lubię wyrażać swoją queerowość w sztuce którą tworzę; w rysunkach, jak i pisanych historiach. 

Ja: W jaki sposób wyrażasz swoją queerowość za pomocą sztuki?

Viktor: Tworzę własny świat fantasy z własnymi postaciami, bazowanymi na moich doświadczeniach, na mnie, na moich bliskich, na rzeczach, które chciałbym eksplorować głębiej. Pisanie tej historii napędza moje rysowanie. Mój wymyślony świat i postaci są bardzo queerowe do tego stopnia, że ktoś pewnie zarzuciłby mi brak realizmu, ale ja mam to gdzieś. W ten sposób wyrażam siebie i dobrze się przy tym bawię.

Ja: Od kilku miesięcy jesteś na terapii hormonalnej. Jak to wygląda, jak się czujesz?

Viktor: Jestem na testosteronie już prawie 7 miesięcy. Chwilowo używam testo żelu, ale mam zamiar przejść na zastrzyki, ze względów finansowych i mojego komfortu. Żel niestety trzeba używać codziennie, a w większych dawkach dwa razy dziennie, co bywa problemem.

Czuję się świetnie na testosteronie. Dosłownie uwielbiam każdą najmniejszą zmianę, jaka we mnie następuje i coraz bardziej czuję się sobą. Jestem tylko bardzo niecierpliwy. Chciałbym przy pół roku mieć już zarost, co jest niestety mało prawdopodobne. Jestem po prostu zbytnio podekscytowany.

Niektórzy mówią o "niechcianych zmianach", ale mi nie przeszkadza większa potliwość, czy wyższe libido, a duży apetyt jest dla mnie zbawieniem. Uwielbiam być jeszcze bardziej włochaty i patrzeć na to, jak moja twarz z każdym dniem się wyostrza, a głos obniża, dając mi przyjemne uczucie wewnątrz gardła. Coraz chętniej słucham samego siebie, jak mówię. Bywa, że jestem za głośny, bo tak bardzo cieszy mnie mój niski głos.

Obserwuję każdy najmniejszy włosek, który rośnie mi na brodzie i cieszę się nim jak głupi nastolatek. To wszystko pozwala mi rozpoznawać samego siebie, jak patrzę w lustro, czy słyszę swój głos. Czuję po prostu w środku, że to jestem ja.

Nie robię tego dla innych, a dla siebie, jak każdy z nas.

Niestety, okresy mi jeszcze nie minęły, co mam nadzieję rozwiązać wyższą dawką testosteronu, ale za to naprawił mi zespół napięcia przedmiesiączkowego. Nie jest to gwarantowane przy testosteronie i po prostu miałem szczęście. Zwykle, tydzień przed okresem zmagałem się z bardzo cieżką depresją. Na tę chwilę, napięcie mam może z dzień, czasem kilka godzin w miesiącu. To ogromna zmiana na lepsze.

Psychicznie, emocjonalnie i fizycznie, testosteron bardzo mi pomaga.

Ja: Czy trudno jest się zakwalifikować do leczenia hormonalnego?

Viktor: To zależy od kraju, ale w UK nie jest łatwo. Sam proces bycia wrzuconym na listę czekania na medyczną tranzycję z publicznej służby zdrowia jest raczej łatwy, jeżeli nie trafisz na bardzo transfobicznego doktora. Potem jest już gorzej. 

Na pierwsze spotkanie czekasz dwa lata, czasem więcej, a potem spotkań jest wiele. Sam proces jest bardzo długi i polega na dochodzeniu, czy jesteś "wystarczająco trans" żeby kwalfikować się do medycznej tranzycji. Ludzie poza binarną płcią mają większe problemy z otrzymaniem pomocy. 

Bywa, że niektórzy czekają 5–8 lat na faktyczną pomoc i zaczęcie tranzycji (w tym operacje). Niektórzy się nie doczekali. Około 2020, usunięto wiele klinik dla młodych trans ludzi i zaostrzono prawa; nie można używać już blokerów poniżej szesnastu lat, co mija się z celem, bo wtedy zwykle jest za późno na blokowanie niewłaściwego dojrzewania.

Jeżeli jest ci bardzo trudno z czekaniem, rozwiązaniem są tylko prywatne kliniki i płacenie sporych sum pieniędzy. One są już bardziej dostępne, ale sporo lekarzy z publicznej służby zdrowia nie chce z nimi współpracować i pomagać ci przy tym obniżać koszty hormonów. Myślą, że w ten sposób ci pomagają, ale jedyne co robią, to narażają cię na niepotrzebny stres, problemy psychiczne, a nawet bardziej tragiczne zakończenie.

Ja: Co zrobić w przypadku, gdy leczenie hormonalne jest niemożliwe? Można jakoś inaczej skorygować płeć?

Viktor: Oprócz tranzycji socjalnej, są jeszcze różne operacje, które mogą być opcją. Ale raczej są droższe niż hormony i też bywa, że jest wiele przeszkód w dostępie do nich. Co do radzenia sobie z dysforią, jest też moda i makijaż, ćwiczenie głosu, noszenie binderów czy packerów i tak dalej.

Ja: Od czego zacząć tranzycję? Co robić w tym kierunku?

Viktor: Jeżeli jesteś w kraju, gdzie nie ma za dużej transfobii, udać się do swojego lekarza i porozmawiać z nią/nim. Jeżeli są problemy, poszukać zaufanych prywantych klinik. Często, jak są wyrozumiałe, mogą ci dać zniżki, pomóc znaleźć tańsze opcje hormonów. Jak już totalnie nie masz opcji, można samemu robić tranzycję, poprzez zdobywanie hormonów w inne sposoby, niekoniecznie legalne. Wbrew pozorom, jest wiele osób, które to robią, przez to jak system działa i nie zamierzam ich za to potępiać. Jeżeli kiedykolwiek, systematyczna transfobia stanie się gorsza, sam będę do tego zmuszony. Tylko wtedy, trzeba chociaż robić regularne badania krwi, żeby kontrolować dobrze swoje dawki i zdrowie.

Zmiana imienia czy twojej płci w dokumentach też przebiega różnie, zależnie od kraju. Polecam zrobić swój własny, dokładny research.

Jeżeli chodzi o tranzycję socjalną, trzeba znaleźć kilka zaufanych osób i zrobić coming out do nich. Potem z ich wsparciem wypracować używanie swoich nowych zaimków/imienia, a następnie wypracować pewność siebie do używania ich w szerszych kręgach.

Ja: Oprócz bycia osobą queer, jesteś także artystą i tworzysz przepiękne rysunki. Jak to się zaczęło, jak odkryłeś swoją pasję?

Viktor: Jakoś tak jako dziecko, od razu chwyciłem za ołówek/długopis/kredki i zacząłem nałogowo rysować razem z starszą siostrą. Moje pierwsze autystyczne specjalne zainteresowanie to był film Bambie od Disneya i pamiętam, że bardzo pobudzał moją kreatywność.

Jestem z rodziny artystów, więc zawsze miałem ich wsparcie, dzięki czemu pewnie łatwiej mi było rozwijać się w tym kierunku. Moi rodzice przez wiele lat tworzyli witraże do prywatnych domów oraz kościołów, zanim się rozeszli. A mój pradziadek malował freski do kościołów. Jakoś to tkwi w rodzinie i się ciągnie z pokolenia na pokolenie.

Ja: Czy sztuka pomaga ci wyrażać to, kim jesteś?

Viktor: Zdecydowanie, sztuka jest jednym z kluczowych narzędzi do wyrażania siebie w komfortowy i bezpieczny dla mnie sposób. Jako autystyczna osoba, często potrzebuję nieco innych narzędzi do wyrażania siebie, jak i przetwarzania swoich doświadczeń i emocji. 

Tutaj działa dla mnie i rysowanie i pisanie.

Ja: Gdybyś miał szansę cofnąć się w czasie, co powiedziałbyś młodszemu sobie?

Viktor: Powiedziałbym, żebym się nie bał, bo bycie queer nie jest grzeszne. Kiedyś będę miał wsparcie, ale na ten moment, muszę trzymać się blisko rodzeństwa oraz poszukać materiałów na temat queerowości, jak i autyzmu/adhd.

Powiedziałbym sobie; chociaż raz skup się na sobie, zamiast wiecznie przejmować się problemami dorosłych. Przecież dorastasz jako mały człowiek i musisz odkrywać kim jesteś.

Nie miałem na to bezpiecznej przestrzeni, przez wiele, wiele lat.

Ja: Czy masz jakąś radę dla młodych osób queer, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę?

Viktor: Powiedziałbym, znajdź chociaż malutką społeczność queer ludzi jako wsparcie, chociaż jednego queer przyjaciela. W grupie raźniej. Znajdź narzędzia do wyrażania siebie w bezpieczny i komfortowy sposób. Uważaj komu ufasz. Nie ma wstydu w tkwieniu w szafie, jeżeli zapewnia ci to podstawowe bezpieczeństwo.

Ja: Czy jest jakiś utwór, na przykład film czy książka, który poleciłbyś młodym osobom queer?

Viktor: Młodym queer ludziom? Tutaj chyba perfekcyjny jest serial Heartstopper na Netflixie. Oglądając to, poczułem, że potrzebowałem tego jako młoda queer osoba. Także, gorąco polecam.

Ja: Czy jest coś jeszcze, co chciałbyś, aby ludzie o tobie wiedzieli?

Viktor: Nie wiem, chyba już i tak powiedziałem bardzo dużo, także to wszystko.

Ja: To już wszystko. Bardzo dziękuję za to, że poświęciłeś mi czas, by odpowiedzieć na te pytania. Jesteś wspaniałą osobą, więc to dla mnie wielki zaszczyt.

Viktor: Dziękuję bardzo za udzielenie mi wywiadu i mam nadzieję, że może komuś on pomoże.


Jak to jest być queer? | Po coming oucie

Tak jak mówiłam w poprzednim poście, czas na drugą część mojej historii. Tym razem czas opowiedzieć Wam, co się zmieniło w moim życiu, gdy zrobiłam coming out. A miał on miejsce dokładnie 24 maja 2023 roku, w dniu moich osiemnastych urodzin.

Uwaga, bo część tego postu nie będzie przyjemna.

Niektórzy z Was na pewno wiedzą, że prowadzę profil na Instagramie, na którym recenzuję książki oraz piszę o czytelnictwie. Moja nazwa (@teczowe_ksiazki) sama w sobie zdradza, jaki typ literatury można u mnie znaleźć. No właśnie, queerowy.

Łatwo się więc domyślić, że pisanie o książkach z reprezentacją osób LGBT było dla mnie mocno utrudnione, gdy udawałam hetero. Nie mogłam mówić dokładnie tego, co chciałam i cały czas musiałam się pilnować, by przypadkiem się nie zdradzić. Nie czułam się z tym dobrze, bo bardzo nie lubię być w podobny sposób krępowana. Tylko, że wtedy jeszcze nie byłam gotowa na wyjście z szafy. I też nie do końca chciałam to robić. Ukrywanie się było bezpieczne.

Ale już od dłuższego czasu zbierało się we mnie, by zrobić coming out. Najmocniej poczułam swoje ograniczenie, kiedy pisałam recenzję "Loveless" Alice Oseman. Ta książka wyzwoliła u mnie aseksualne przebudzenie. I naprawdę miałam ochotę krzyczeć z radości, mówić o tym, co właśnie w sobie odkryłam. Chciałam napisać, że dzięki niej zrozumiałam, na czym tak naprawdę polega aseksualność, i że dotarło do mnie, że to jest o mnie. I nie mogłam.

Dopiero kilka dni przed osiemnastymi urodzinami podjęłam ostateczną decyzję. Ujawniłam się w tym poście. Gdy go opublikowałam, dosłownie panikowałam i nie potrafiłam usiedzieć w miejscu. Naprawdę bałam się, jak zareagują ludzie i czy mnie zaakceptują. W szczególności moja rodzina.

Oberwałam rykoszetem. Ze strony rodziny, głównie jednej osoby, zalała mnie fala potężnej, wręcz przerażającej homofobii. Byłam wyzywana, zastraszana. Nagle w jej oczach stałam się obrzydliwa i zepsuta. Okazałam się wielkim błędem. Chciała wysłać mnie do szpitala psychiatrycznego i na egzorcyzmy. Oszalała.

Na długi czas moje życie zostało zamienione w piekło. Nie radziłam sobie z tym, a moja depresja przybrała na sile. Byłam przytłoczona i naprawdę chciałam wszystko zniszczyć. Dosłownie.

Teraz wciąż myślenie o tym wszystkim sprawia mi ból. Byłam przerażona i zdesperowana, pragnęłam uciec. Przeszłam przez załamanie nerwowe i chwilami traciłam nad sobą kontrolę, zupełnie nie byłam sobą. Zrobiłam przez to kilka głupich rzeczy i zraniłam niektóre z bliskich mi osób. Cholernie tego żałuję i mimo, że mi wybaczyły, czasem nadal jest mi za to wstyd. Byłam gotowa wszystkiego się wyprzeć i przyjąć kłamstwa, byle moje życie wróciło do normy. Byłam gotowa spalić mosty.

Przetrwałam tylko i wyłącznie dlatego, że miałam wokół siebie cudowne osoby, które nie pozwoliły mi się poddać. Pomagały mi walczyć, budzić się kolejnego dnia. Gdyby nie one, na pewno teraz by mnie tutaj nie było i nie pisałabym tego posta.

Więc tak, czasami nienawidzę tego, kim jestem. Są momenty, kiedy się siebie brzydzę i żałuję, że urodziłam się właśnie taka. To jest naprawdę trudne i bolesne. A nie byłoby takie, gdyby nie to cholerne społeczeństwo, tresowane by nas nienawidzić. Gdyby tylko ludzie potrafili nas zaakceptować, bez względu na to, kogo kochamy, wiele osób nie przechodziłoby przez piekło. Nie musiało walczyć o to, by w ogóle przeżyć.

Często również bardzo boję się być sobą. Świat jest brutalny i właściwie w każdej chwili może wydarzyć się coś strasznego.

Z drugiej strony, z perspektywy czasu naprawdę cieszę się, że odważyłam się wyjść z szafy. To było wyzwalające i poczułam niesamowitą ulgę. Pomogło mi to być naprawdę sobą, zwolniło mnie z konieczności udawania.

Wciąż nie zawsze jest to łatwe. Mimo że ta osoba powoli zaczyna oswajać się z myślą, że jestem jaka jestem, to jeszcze nie zawsze mogę naprawdę szczerze z nią porozmawiać. Cóż, doceniam, że przynajmniej robi postępy. I oczywiście nadal zdarza mi się zetknąć z otwartą homofobią. Niestety.

Oczywiście, o czym już wiecie, są też dobre momenty. Przez większość czasu nie muszę ukrywać swoich przyjaciół. Więc oni również mogą być sobą, tak samo jak ja. Wreszcie mogę otwarcie mówić o tym, co czuję i myślę. Jestem wolna.

I mimo tego wszystkiego, co mnie spotkało, spotyka i spotka w przyszłości, kocham to, kim jestem. Kocham queerową społeczność, moją tęczową rodzinę. Kocham o tym mówić i słuchać. Tak, kocham queerowość.

Tak, jestem queer. I jestem z tego dumna.

Jak to jest być queer? | Przed coming outem

Ostatnio zadałam sobie takie pytanie: jak właściwie czuję się ze swoją queerowością? I jest ono o tyle ciekawe, że nie jestem w stanie odpowiedzieć na nie jednoznacznie. Są momenty, gdy rozpiera mnie duma i bezwzględnie siebie akceptuję. Ale zdarza się i tak, że zaczynam nienawidzić tego, kim jestem.

Porozmawiajmy o tym.

Z racji tego, że ta historia może być dość długa, podzielę sobie ją na dwa posty.


Chyba najważniejszym elementem moich dzisiejszych rozważań jest mój coming out. On stanowi kamień milowi, który zmienił prawie wszystko. Opowiadając o moich doświadczeniach, powinnam podzielić je grubą kreską. Na wspomnienia sprzed i po wyjściu z szafy. Dlatego, że w tych dwóch obszarach są od siebie wręcz rażąco różne. Co nie oznacza, że jedne są gorsze od innych. Wcale nie. Każde moje wspomnienie ma swoją indywidualną wartość i wnosi do mojego życia coś innego. Zresztą, tak jak wszystkie. Zawsze da się z nich coś wyciągnąć, nawet jeśli na pierwszy rzut oka nie wydaje się to ważne.

W każdym razie...


Przed coming outem

Nikogo chyba nie zdziwi, że pierwsze osiemnaście lat mojego życia opierało się głównie na odkrywaniu i próbie zrozumienia tego, kim właściwie jestem. Szczególnie na początku, gdy dopiero zaczynałam pojmować, że nie jestem hetero. Szczerze mówiąc, wtedy byłam mocno przerażona tą sytuacją i nie wiedziałam, jak sobie z nią poradzę. Teraz wydaje mi się to absurdalne, ale kiedyś naprawdę bałam się swojej tożsamości. Własnych uczuć.

Ale chyba najbardziej przytłaczała mnie myśl, co się stanie, jeśli komuś o tym powiem. Jak zareagują moi bliscy i czy mnie w ogóle zaakceptują. Nie pomagał fakt, że trochę za dużo czytałam o doświadczeniach innych osób. Mam na myśli złe doświadczenia, oczywiście. Byłam przerażona. Tuż przed coming outem zaczęłam nawet szukać dla siebie alternatywy. Gdybałam i szukałam jakiegoś zabezpieczenia, tak na wszelki wypadek.

Poza tym, kiedy akurat nie byłam zagubiona i przerażona, cieszyłam się. Odkrywanie siebie było na swój sposób satysfakcjonujące. Momentami widziałam w tym fascynującą podróż przez swoją duszę. Poza tym, wiedziałam, że dzięki temu zaczynam lepiej rozumieć, kim jestem i dlaczego czuję to, co czuję. To było wyzwalające.

Pomogło mi też nawiązać nową więź z niektórymi osobami. To nie tak, że nasze orientacje są jedynym, co nas łączy. Ale na pewno czymś, co nas do siebie zbliżyło. Pomogło nawiązać porozumienie, wiecie. Od czegoś trzeba zacząć, a ja często zaczynałam właśnie od tego. Jednak przez większość czasu, wychodziłam z szafy po bardzo, bardzo długim czasie.

Poza tym, moja queerowość okazała się być swego rodzaju filtrem na otaczających mnie ludzi. Gdy powiedziałam o sobie najbliższym, okazywało się, komu mogę ufać, a komu nie. W końcu nie każdy, niestety lub stety, mnie zaakceptował. Co prawda, wtedy jeszcze nie spotkałam się z homofobią wycelowaną prosto we mnie. Uważam, że mam szczęście do ludzi i zazwyczaj potrafię wyczuć, komu mogę powierzyć moje serce.

Za to, kiedy jeszcze udawałam hetero osobę, ale nie kryłam się z tym, że mam queerowych przyjaciół, obrywałam w ich imieniu. Rodzina bała się, że przez nich stanę się taka sama. Że to jakaś sekta i to nienormalne. Że nie powinnam się z nimi zadawać. I całe mnóstwo o wiele gorszych rzeczy, których nie zamierzam tu przytaczać. Możecie sobie to tylko wyobrazić.

Przez to tylko utwierdzałam się w przekonaniu, że nie mogę ufać tym, z którymi łączy mnie krew i nazwisko. To strasznie bolało i byłam tym załamana. Niejednokrotne uderzało to we mnie jak cios, po którym przez wiele dni nie mogłam się podnieść. I nawet nie mogłam powiedzieć rodzinie, dlaczego tak się czuję, bez zdradzania się. To było okropne.

Przetrwałam chyba tylko dlatego, że miałam wokół siebie osoby, które wspierały i wspierają mnie przez cały czas. Oni akceptują mnie bezwzględnie, dokładnie taką, jaką jestem. Nauczyłam się to doceniać i czerpać z tego siłę. W końcu po co się przejmować kimś, z kim moja relacja nigdy nie była szczera?

Mój oficjalny coming out miał miejsce 24 maja 2023 roku. Ale o tym porozmawiamy sobie przy następnej okazji...

Czy jestem gejem? Czyli jak stwierdzić swoją queerowość

Piszę ten post z myślą o każdej osobie, która dopiero wkracza na ścieżkę odkrywania własnej tożsamości. I chciałabym, żeby właśnie do takich ludzi on trafił.

Na samym początku chcę Was uspokoić. Domyślam się, jak możecie się teraz czuć. Sama byłam w tym miejscu i wiem, jak trudne i frustrujące to jest. Może jesteście przerażeni albo załamani. Ale nie musicie się niczym martwić.

Do tego tematu trzeba podejść na spokojnie. Wszystko przyjdzie z czasem, a siłowanie się przyniesie tylko więcej nerwów niż pożytku. Musicie uzbroić się w masę cierpliwości i łagodności do samych siebie.

I co ważne, wcale nie musicie znać swojej metki, by wiedzieć, że jesteście queer (nie-hetero) i móc się w ten sposób określać.

Jednak zamierzam Wam odrobinę pomóc w poszukiwaniach i naprowadzić Was na pewne wnioski.


1. Źródło wątpliwości

Na początek warto jest zastanowić się, skąd w ogóle w Waszej głowie pojawiły się wątpliwości co do orientacji. Każda sytuacja jest inna, a analiza jej może okazać się naprawdę pomocna. Może to były uczucia do osoby tej samej płci? Lub jakaś sytuacja?

Kiedy nie wiem, jak się czuję wobec danej sytuacji, biorę zeszyt i piszę. Tego nauczyła mnie moja terapeutka i powiem z własnego doświadczenia, że działa jak marzenie. Myślimy też oczami, uwierzcie mi, a mózg jest bardziej skupiony i pracuje wydajniej, gdy do roboty weźmie się też ręka.

Zatem weźcie sobie jakiś zeszyt, czy nawet kawałek kartki. Zapiszcie sobie takie punkty:

1. Sytuacja - opiszcie tutaj, co się wydarzyło. Ale w sposób suchy, pozbawiony emocji. Tak, jakbyście byli zaledwie obserwatorem. Na przykład (to będzie błahe, ale chcę żebyście dobrze zrozumieli zamysł): Ładna osoba się do mnie uśmiechnęła. Potem poprosiła mnie o numer telefonu.

2. Uczucia - wymieńcie sobie tu emocje, które towarzyszyły Wam podczas tej sytuacji. Pojedyncze słowa, bez zdań czy opisów. Na przykład: Ekscytacja, strach, radość, ciekawość.

3. Myśli - napiszcie to, co pojawiło się w Waszej głowie w tamtej sytuacji. I ja wiem, że to może być trudne, szczególnie, jeśli zabieracie się za to dopiero po jakimś czasie. Jednak gdy już zaczniecie, to z każdą kolejną myślą powinno być już łatwiej. Zapisujcie to, co pierwsze przychodzi Wam do głowy, bez analizowania tego. Tym zajmiecie się na końcu. I postarajcie się nie używać emocji. Na przykład: Nie wiem, czego ta osoba ode mnie chciała. Podobało mi się. Ciekawe, co z tego wyniknie.

A teraz, gdy czujecie, że wyczerpaliście źródło informacji, jakim są wspomnienia, możecie to przeanalizować. Spójrzcie na to, co zapisaliście i wyciągnijcie wnioski.

Jeśli chodzi o moje doświadczenia, uświadomiłam sobie, że jestem bi, w momencie, gdy zakochałam się w dziewczynie. Tak, wydaje mi się, że wcześniej o tym nie wiedziałam. Z rozmów z nią i wspólnego analizowania moich wspomnień, zdałam sobie sprawę z tego, że już w dzieciństwie przejawiałam zainteresowanie więcej niż jedną płcią. Często myślałam sobie chociażby, że hej, ale ta dziewczyna jest śliczna. Tak, ja wiem, że to nie brzmi zbyt niehetero, ale cóż. Jestem też aseksualna, więc nigdy nie pożądałam nikogo. Natomiast, gdy już byłam w związku ze swoją pierwszą dziewczyna, miałam uczucie, które można nazwać motylkami w brzuchu. Przyspieszone bicie serca, ekscytacja i ta wielka miłość. Ach.


2. Pewność i kolejne poszukiwania

Załóżmy, że teraz już macie pewność, że nie jesteście hetero. No więc... na pewno zastanawiacie się, co dalej. Kim tak właściwie jesteście i skąd możecie to wiedzieć.

Ja sama bardzo długo zastanawiałam się, kim jestem. Jeszcze dłużej wahałam się, czy jestem bi, czy jednak pan. Bo te dwie orientacje są do siebie bardzo podobne, choć jest kilka rzeczy, które je wyróżnia.

Robienie randomowych quizów, które możemy znaleźć w internecie, raczej niewiele Wam pomoże, serio. Natomiast warto jest poczytać o różnych orientacjach, porozmawiać z queerowymi osobami i zapytać je o doświadczenia. Na pewno są podcasty o queerowości, które pomogą Wam zrozumieć niektóre zagadnienia. Sama nie mogę Wam ich polecić, bo żadnego idealnego jeszcze nie słuchałam. Ale u Siedem metrów pod ziemią jest kilka odcinków poświęconych osobom queer lub też ich rodzinom. Warto posłuchać chociażby wywiadu z osobą aseksualną.

Ale co to da?

No więc gdy poznacie bliżej doświadczenia osoby o jakiejś orientacji, możecie zastanowić się, czy to do Was opisuje. Czy jej doświadczenia są podobne do Waszych albo czy czujecie się podobnie. Fajne też może być czytanie książek, to znaczy młodzieżowych romansów z reprezentacją queer. Tak jak w poprzednim punkcie, podczas zaznajamiania się z nimi, możecie analizować swoje emocje podczas konkretnych sytuacji. Jak czujecie się, gdy bohaterowie się całują, czy też uprawiają seks.

Pomocne może okazać się też odpowiedzenie sobie na te pytania:

1. Czy fantazjuję o osobach tej samej, innej lub więcej niż jednej płci?
2. Czy widzę siebie w związku z osobą tej samej płci?
3. Jak wygląda moja wymarzona relacja?
4. Czego szukam w miłości?
5. Jak się czuję w sytuacjach romantycznych?
6. Czu czuję intuicyjne przyciąganie do nazwy konkretnej orientacji, choć nie potrafię tego
wyjaśnić?
7. Czy czuję tak zwane motyle w brzuchu na myśl o jakiejś osobie?
8. Czy w przeszłości zauraczał*m się w osobach którejś lub więcej niż jednej płci?
9. Jakiej płci były lub są moje fikcyjne crushe?
10. Czy miewam sny erotyczne, a jeśli tak, to z którą płcią?

Zaznaczę, że odpowiedzi na te pytania mogą się zmieniać, w zależności od tego, kiedy na nie odpowiadacie. Być może w przyszłości znajdziecie kolejne elementy układanki, o których wcześniej nie mieliście nawet pojęcia. Nie bójcie się tego.

Odpowiedzi na te pytania mogą naprowadzić Was na trop tego, kim jesteście. Są pomocnicze, ale nie gwarantują, niestety, konkretnej odpowiedzi. Mam jednak nadzieję, że wskażą Wam konkretny kierunek.


3. Próbuj

Kiedy już uda Wam się znaleźć orientację, która potencjalnie może należeć do Was, sprawdźcie, jak się będziecie z nią czuć. Pochodźcie z nią, prześpijcie się. Wiecie, określcie się nią i zobaczcie, jak to będzie. Czy poczujecie, że coś zgrzyta, czy może okaże się, że to właśnie to.

Jeśli jednak wybrana metka nie będzie tą jedyną, nic się nie przejmujcie. Spróbujcie z inną. A przede wszystkim - dajcie sobie czas. Być może nie uda Wam się skreślić lub zatwierdzić orientacji już po kilku dniach. Czasem będzie musiało minąć o wiele dłużej.

Na przykład ja przez wiele lat myślałam, że jestem biromantyczna, ALE heteroseksualna. Wiedziałam o istnieniu aseksualności, ale jakoś niezbyt się w to zagłębiałam i nie znałam szczegółów. Jeszcze nie zdawałam sobie sprawy z tego, co czuje taka osoba.

Dopiero po przeczytaniu "Loveless" Alice Oseman naprawdę zrozumiałam aseksualność. I uświadomiłam sobie, że to o mnie. To naprawdę o mnie!


4. Daj sobie czas

Na sam koniec daję Wam chyba najważniejszą radę. Pamiętajcie, że jeśli nie znajdziecie swojej metki od razu, to zupełnie nic się nie stanie. Tak naprawdę wcale jej nie potrzebujecie, by móc nazywać się queer. Najważniejsze jest to, byście czuli się dobrze ze sobą.

Jednak wiem, jak frustrujące to potrafi być. Sama czuję się o wiele bezpieczniej i lepiej wiedząc, kim jestem. Rozumiem to aż za dobrze.

Ale nerwy naprawdę tu nie pomogą. To nie jest łatwe, dlatego tym bardziej potrzeba podejść do tego na spokojnie. Czasem ten proces trwa nawet kilka lat i to jest najzupełniej okej. Czasem przez długi czas będziecie używać niewłaściwej metki, która jednak wydawała się tą jedyną. I to też jest zupełnie okej.


Mam nadzieję, że udało mi się pomóc przynajmniej kilku osobom. Trzymam za Was kciuki i wspieram!

Gender-fluid w Netflixowym "Ragnaroku"

Nie tak dawno wyszedł trzeci sezon mojego ulubionego serialu na Netflixie, jakim jest norweski "Ragnarok". Ja zabrałam się za niego dopiero teraz, a więc i przypomniałam sobie kilka ciekawych faktów, które nadają się idealnie do poruszenia na tym blogu.

Jeszcze nie skończyłam oglądać tego sezonu, więc proszę nie spoilerować! Ja też postaram się tego nie robić.

Planuję co najmniej dwa posty na temat "Ragnaroku". Dziś jednak zacznę od omówienia postaci Lauritsa.

No więc Laurits jest gender-fluid. Oznacza to, według mojego rozumienia, że taka osoba nie trzyma się sztywnych ram podziału płciowego na męski/żeński. Jak sama nazwa wskazuje, płeć jest płynna i w dowolnym momencie taka osoba może zmienić zaimki, w zależności od tego, jak się czuje.

Nie bójcie się mnie poprawić, jeśli się mylę!

Laurits wraz z rozwojem serialu odkrywa to, kim jest. Obserwujemy jego kryzys tożsamości oraz stopniowe rozumienie tego, jak się czuje. Później także zmienia swój wygląd, dla własnego konfortu.

Jest to niesamowite. Ja tak naprawdę z pojęciem gender-fluid spotkałam się po raz pierwszy. To znaczy, właściwie po raz pierwszy poznałam postać, która w ten sposób się utożsamia. Bardzo brakuje mi tej reprezentacji w popkulturze.

Jego tożsamość płciowa jest o tyle ciekawa, że w piękny sposób wiąże się z mitologią nordycką. Laurits oczywiście reprezentuje Lokiego. A ten półbóg półgigant nie ma ściśle określonej płci. Jest to związane z jego mocą do dowolnej zmiany kształtów. Może stać się tak naprawdę każdym stworzeniem. A pewnego razu był nawet klaczą. Rozumiecie?

Poza tym, Laurits spotyka się z chłopakiem. Akurat co do jego orientacji nie mam pewności, ponieważ nigdzie nie udało mi się znaleźć informacji na ten temat. Natomiast oczywistym jest, że Laurits nie jest hetero. A konkretna metka tak naprawdę nie ma znaczenia.

Dajcie znać, czy oglądaliście już ten serial lub macie w go w planie.

I koniecznie podzielcie się swoją opinią o postaci Lauritsa!

Postaw mi kawę na buycoffee.to

Copyright © Queerowy Świat