Nie muszę nikomu niczego udowadniać
Kilka razy usłyszałam skierowany w moją stronę zarzut, że przecież ja nie mogę wiedzieć, kim jestem. Że jestem zbyt młoda i zbyt mało doświadczona, by móc stwierdzić, które płci mnie pociągają, a które nie.
Usłyszałam też, że ja wcale się taka nie wydaję. No i oczywiście na tej paskudnej liście nie może zabraknąć istnej perełki wśród queerfobicznych tekstów. Że ja nie zawsze taka byłam i właściwie to wcale taka nie jestem. I udaję tylko po to, żeby się innym przypodobać.
Boli jak cholera. To jest rozgrzana do czerwoności siekiera wbita prosto w serce.
Szczególnie, że to wszystko nieprawda.
Odkryłam dużo informacji na swój temat. Zdaję sobie z nich sprawę. Doskonale wiem, kim jestem, a kim nie. Potrafię stwierdzić, co czuję. Rozumiem, kiedy coś sprawia mi przyjemność albo wprawia mnie w dyskomfort. Naprawdę znam siebie na tyle, na ile zdołałam to odkryć.
I zdecydowanie nie muszę nikomu udowadniać tego, kim jestem. Nie jestem nikomu tego winna. Tak na dobrą sprawę liczy się tylko to, żebym ja sama czuła się ze sobą dobrze. Abym dbała o swój komfort i zdrowie. A nie to, co kto o mnie myśli i czy mi wierzy, czy też nie.
Wiem, że nie pociąga mnie uprawianie seksu z kimkolwiek. Nawet, jeśli sceny erotyczne nie zawsze mi przeszkadzają w książkach, które czytam. Nawet jeśli sama lubię od czasu do czasu sama napisać taką w swoim własnym opowiadaniu. I mogłabym znaleźć jeszcze więcej takich rzeczy.
Tak samo wiem, że jestem biromantyczna, a nie hetero albo homo. Nawet, jeśli nigdy nie byłam w związku z chłopakiem. Nawet jeśli jeszcze nigdy nie pocałowałam żadnej dziewczyny.
Co z tego? Wiem, co czuję. Wiem, że potrafię się zauroczyć w więcej niż jednej płci.
Również nie stałam się taka przez innych. Urodziłam się właśnie taka i po prostu nie zawsze znałam nazwę na moje uczucia. To wszystko.
Dlaczego niektórzy ludzie nie potrafią tego zrozumieć? Można im to tłumaczyć nawet i tysiąc razy, a i tak jest to bezskuteczne. Po co próbują kogokolwiek przekonywać do swoich racji?
Nie chcę wciskać się w ciasne ramy obrazu, który widzą we mnie inni ludzie. Nie zamierzam być grzeczną dziewczynką, która weźmie ślub i urodzi gromadkę dzieci. Nie chcę być określana przez to, czego wymaga ode mnie społeczeństwo. Przez to, jak chce mnie widzieć. Bo to nie jestem ja.
Zamierzam być tylko i wyłącznie sobą. Robić to, czego naprawdę pragnę w zgodzie z samą sobą.
Chcę być szczęśliwa. Czy to tak wiele?

Komentarze
Prześlij komentarz